" Jestem, ale to nie ja...
Trwam pomimo, że już wiem...
Trwam pomimo, że to sen..."
https://www.youtube.com/watch?v=yN_-52Q2h6w
Kreuzbeg- "Drzewo nadziei" - coś bardziej współczesnego. Może piosenka niezbyt wesoła, ale kojarzyła jej się z nadzieją. Nadzieją, że chłopak z parku to nie był tylko sen, ale prawdziwy i najprawdziwszy z krwi i kości. Nie chciałaby, żeby to jej się śniło. Siedziała na swoim parapecie, zasłuchana i zamyślona. Dalej myślała o tym jak jej zielonooki książę odprowadził ją pod dom. Gdy wreszcie się przełamał i opanowała względnie emocje rozmawiało im się jakby znali się od zawsze. Czuła się przy nim tak swobodnie i dobrze. Ale dopiero teraz uświadomiła sobie, że nie zna jego imienia. Tak samo jak on jej. Nie mieli swoich numerów. Żadne o tym nie pomyślało. Co teraz miała zrobić?
- Co ja mam zrobić? Nie chce by to się skończyło po jednym dniu. Jutro znowu muszę iść do parku. Może tam będzie...
Reszta wieczoru ciągnęła się w nieskończoność. Chciała by już było jutro. A czas jakby robił jej na złość. Wlókł się i ciągnął...
W końcu nastąpił wyczekiwany przez nią poranek. Obudziła się już o 7. Starała zachowywać się normalnie, ale wszystko leciało jej z rąk. Peeling do twarzy, łyżka.. Dobrze że nie upuściła musli.. zanim się ubrała chyba przez 20 min stała przed szafą i patrzyła na ubrania. Pierwszy raz patrząc na nie pomyślała, że nie ma w co się ubrać. Denerwowała się idąc do miejsca, które było jej idyllą.. Serce pędziło jak galopujące konie w piosence Golców. Starała się iść spokojnie, ale łapała się na tym, że momentami prawie biegnie. W końcu udało jej się zachować pozory i udawać spokój. Włożyła słuchawki do uszu i próbowała skupić się na słowach. Chciała się wczuć w muzykę. Skupiła się na krokach. Szła. Starała się o nim nie myśleć.Maszerowała do swojej idylli tej myśli kurczowo się uczepiła. Zachowywała się tak jak zawsze... przynajmniej próbowała. Strasznie ją korciło by obracać się we wszystkich kierunkach i sprawdzić czy dziś tu jest. Ale udało jej się powstrzymać. Zatoczyła swoje koło i usiadła na swojej ławce, która jak zwykle czekała na nią pusta.
Teraz już nie wytrzymała. Rozejrzała się we wszystkich kierunkach. Wypatrywała jednej konkretnej osoby. Tej jednej osoby, którą tak chciała dziś zobaczyć. Chciała zobaczyć czy nie był to sen. Nigdzie go nie było... nigdzie nie widziała jego twarzy. Była trochę zawiedziona, ale pomyślała, że może jeszcze się zjawi... Wyjęła zeszyt.. w jej uszach rozbrzmiewały dźwięki piosenki Szymona Wydry "Duch"
https://www.youtube.com/watch?v=4DCwy1VmiQg
Zaczęła pisać... pisała.. słowa z niej płynęły... wylewała je wszystkie. Płynęły tak naturalnie jak łzy.. łzy, które płyną, gdy jesteśmy szczęśliwi, ale też jak te, które wypływają z nas, gdy jesteśmy pogrążeni w smutku... To były jej alternatywne łzy. Jej płacz zapełniał czyste kratki składając się w litery, a litery w słowa.
Była zamyślona i skupiona, nagle na ławkę wskoczyła mała pluszowa kulka. Nie wiedziała przez chwile o co chodzi, gdy w białej kulce rozpoznała Syriusza. Pełna nadziei i lęku uniosła oczy ku górze by go zobaczyć... Ale... właśnie było ale... Ponieważ, gdy uniosła wzrok nie zobaczyła tego kogo chciała... To nie był on.. koło ławki stała jakaś młoda dziewczyna. Była chyba nawet w jej wieku... Ale nie była nim.. Nie ją chciała zobaczyć... Zaczęła coś mówić, ale ona jej nie słyszała, nie docierały do niej jej słowa. Usłyszała tylko przepraszam, za Syriusza, a następne co pamięta, że dziewczyna zabrała pieska i sobie poszła. W jej głowie kotłowała się tylko jedna myśl "To był sen, on mi się śnił. To było zbyt piękne."
Przez resztę dnia była oderwana od rzeczywistości. Wróciła do pustego domu. Automatycznie zrobiła sobie coś do jedzenia, ale nie potrafiła jeść. Nie umiała gryźć, wydawało jej się to nierealne. Wyciągnęła z lodówki wodę z cytryną, gdy ją zamykała na lodówce zobaczyła kartkę od mamy... "Kochanie wyjeżdżam w sprawach służbowych wracam za dwa dni. Kocham Cię mama"
no tak to było typowe. Ostatnio często jej się to zdarzało. Tym razem nie bardzo ją to ruszyło. Można by powiedzieć, że nawet ucieszyła się z jej nieobecności. Była sama mogła robić co tylko chciała. A w tej chwili pragnęła tylko jednego... By to nir była prawda, żeby w parku był on.
Ale przecież nie można mieć wszystkiego. A ona nigdy nie dostawała tego czego pragnęła. Czy jej pragnienie bycia szczęśliwą jest aż tak wygórowane?
przez kolejne dni snuła się po dom u, ale długo w nim nie wytrzymała i udawała się na codzienny spacer, niewiele jadła nie miała na to ochoty. Piła za to dużo wody. Szła jak zwykle w stronę parku. jej mama wróciła wczoraj, w ogóle nie zauważyła, że jej zachowanie się zmieniło. Nie zauważyła też, że prawie nie jadła.Jej matka była zapatrzona w siebie., w pracy szło jej coraz lepiej, wyglądała coraz bardziej kwitnąco. Zbliżała się do czterdziestki, a wyglądała jakby miała dopiero 25. w jej mamie było więcej energii i życia niż w niej samej. Czy to nie dziwne?, że matka ma więcej energii i życia niż jej nastoletnia córka? Nie chciała się nad tym zastanawiać, bo jaki niby to ma sens... musi skopić się na czym innym, powinna cieszyć się szczęściem swojej mamy, a nie skupiać na własnym idiotyzmie.
kolejna sobota. Zaczęła się tak jak każda inna i w sumie jak każdy inny dzień... Z małym tylko szczegółem.. tej nocy śniły się jej jego zielone oczy, ale to był dziwny sen... Był w nim jej ojciec. Była szczęśliwa, znowu była z osobą, która się nią interesowała. Była kochana, prawdziwie kochana, ale to jej szczęście nagle zostało zachwiane, jej bezpieczeństwo znikło. Ulotniło się szybko, za szybko... Przestrzeń wokół zaczęła wypełniać zieleń, ale nie dawała nadziei, dawała strach. Zniknął jej ojciec, zniknęło wszystko, pojawiły się jego oczy. Dlatego ten ranek był inny niż wszystkie.
Super *.*
OdpowiedzUsuńJeszcze :D