piątek, 31 października 2014

Za balkonowym oknem...(6)

-Cześć...- powiedział to z takim entuzjazmem jakby wygrał conajmnie milion złotych.-  zapomniałem zapytać Cię czy dasz mi swój numer. Tak mnie to męczyło, że znalazłem się na Twoim balkonie. Chyba nie masz nic przeciwko?
Kolejny już raz stała przed nim i patrzyła nie wiedząc co powiedzieć. Jeszcze troche, a uzna ją za nienormalną, ale... to było zbyt dziwne, żeby było prawdziwe. Tak bardzo chciała go zobaczyć i nagle się zjawia... czy to możliwe?
-Daria... halo tu ziemia... Już odcknij się. Należy mi się nagroda.
-Jaka znowu nagroda? I niby za co, co?
-No przyznaj, że jestem orginalny. Wspialem sie specjalnie tutaj, żeby zyskać Twój numer.. chyba mi nie odmówisz?- "te jego spojrzenie...."
-Tak masz rację... jesteś orginalny, ale tez wysportowany.
-Tak?
-Tak... wspiąłeś się na pierwsze piętro. Właściwie jak Ty to zrobiłeś? Jestem pod wrażeniem.. naprawdę.
-A tego Ci nie powiem. To zostanie moją słodką tajemnicą.
-Tajemnicą?
-Tak. Dokładnie- uśmiechnął się tak, że straciła grunt pod nogami.
Miałam już dość tego jak na nią wpływał.
-No dobrze niech to zostanie Twoją tajemnicą.
-A czy cel mojej wspinaczki zostanie spełniony?
-To znaczy?
-Twój numer telefonu.
-Hm... A to z kolei niech zostanie moją słodką tajemnicą.- tym razem to ona miała nad nim odrobinę przewagi.

czwartek, 30 października 2014

Nierealne (5)

Te słowa cały czas chodziły jej po głowie "jakbyśmy znali się całe wieki". Jak to jest, że w głowie ma się cały czas osobę, którą widziało sie raptem dwa razy... Słyszy się jej głos, widzi oczy, twarz, całą jego postać. Tak bardzo pragnie się kontakty z kimś kogo sie nie zna. Chce by ta osoba była obok cały czas... Dlaczego po tym spotkaniu z Mateuszem tak miała? Czemu nie potrafiła się uśmiechnąć.. tak bardzo chciała znowu go zobaczyć, ale to nie bylo możliwe. Już nie dziś. Dzień dobiegał końca, a właściwie juz dawno się skończył. A ona myślała o nim... o tym nieraealnym chłopaku, który wydawał się jej snem... który nie może być prawdziwy.
Puk...puk...
To dziwne... jej mama już dawno śpi, a nie ma nikogo kto mógłby pukać do jej pokoju...
Puk...puk... dźwięk się powtórzył, ale nie dochodził zza drzwi. Spojrzała w stronę balkonu. Kto był za oknem. Nie wiedziała co się dzieje.
Puk...puk... teraz miała pewność, że to puka osoba, ktora stoi za balkonowymi drzwiami. Powoli wygramolila sie z łóżka, była już prawie północ. Pukanie kolejny raz się powtórzyło. Nie czuła strachu... w głębi duszy pragnęła by tym kimś kto do niej przyszedł był on...ale to było nazbyt nierealne by moglo sie zdarzyć. Powoli otworzył balkonowe drzwi..

środa, 29 października 2014

Nie tym razem... (4)

Będąc jakieś 60m od ławki zauważyła, że ktoś na niej siedzi... pierwszy raz, gdy szła z zamiarem siedzenia na ławce ktoś na niej siedział...  moze to dziwne, ale ją to zszokowalo...to się przecież nigdy nie zdarzało... a kiedy zaczęła rozpoznawac tę postać w jej głowie dzwieczaly słowa "Nie...Nie... to niemożliwe... absolutnie niemożliwe i nie prawdopodobne"
Te oczy... te szmaragdowe oczy poznała by wszędzie. TO BYŁ ON... to był on... ten, o którym cały czas myślala... był tam prawdziwy... chociaż czy nie ma przywidzeń? Czy nie śni teraz na jawie?
Zatrzymała sie... zaczęła się w niego wgapiać. Nie wiedziała o co chodzi i co jest grane. Czuła się jak w jakiejś chorej komedii. Pomyślała, że zaraz wybiegnie ktoś z kamerą w ręku i krzyknie "Mamy Cie!" Jesteś w naszym nowym programie telewizyjnym, ale nie nic takiego się nie działo... nie wiedziała co ma robić.. stała i patrzyła.. gapiła się na niego i nagle ją zauważył...ich oczy się spotkały. Zerwał się z ławki, w ułamek sekundy stał przed nia...
-Cze...cześć-uśmiechnął się tak, że jej kolana odmówiły jej posłuszeństwa.- chyba zająłem Twoje miejsce.- Nie była w stanie nic powiedzieć. Stała jak kołek...i patrzyla, nie wiedząc co ze sobą zrobić.
-Hm...-odchrzaknął- Nic Ci nie jest? Dobrze się czujesz?
Dalej nic nie mówiąc patrzyła na niego, a w głowie kumulowały jej się myśli... od niedowierzania do pełni szczęścia.
-Przepraszam nawet nie wiem jak masz na imię,  a tak tu siedzię i czekam na ciebie już z godzinę... Wypatruję Cię jak głupi..  nawet sam nie wiem czemu...
-TY mi się nie śnisz?- zdołała wykrzsztusić przerywajac potok słów wylewajacy sie z jego ust.
-Słucham??..
-Czy Ty mi się śnisz?- powtórzyła w zmienionej formie.
-Nie, nie wydaje mi sie, żebym Ci się śnił. Przynajmniej dlatego, że tak tu na Cb czekam...
-Ale... to nie możliwe... Syriusz był w parku z kimś innym, nie było Cię...- podszedł do niej jeszcze bliżej położył ręce na jej ramionach. Jego dlonie były delikatne i ciepłe, przeszył ją przyjemny dreszcz.. spojrzał jej gleboko w oczy.
-Nie jestem Twoim snem..., aczkolwiek.. wiesz? Nie miałbym nic przeciwko, gdybym był facetem z Twoich snów- powiedział to w taki sposob, że z żartem nie wiele miało wspólnego...ale nie widział też jak blisko prawdy był
-Z Syriuszem wychodziła moja siostra, ja musiałem wyjechać na trochę, ale teraz jestem w całej mojej krasie- zeby to jeszcze podkreslic przeciagnal dlonmi od stop do głów i wymownie na nia spojrzał.
-Ja nawet nie wiem jak Ty masz na imię.
-Mateusz. Teraz już wiesz. Jestem Mateusz.
Nie dowierzala. To nie działo się naprawdę. Przecież... już sama nie wiedziała co...
-Może zaczniemy jeszcze raz?-jego pytanie wyrwało ją z chwilowego zawieszenia. - Obiecuje, że teraz nie znikne...to jak?- była tak pogubiona, że zapytała
-Ale co zaczniemy jeszcze raz?
-No hm... jakby to określić naszą znajomość...
-Hm...- zaczęła się mimowolnie uśmiechać, delikatnie przymrozyla oczy- no nie wiem, nie wiem. A jak znowu mi znikniesz bez słowa?
-Przecież już Ci obiecałem, że tego nie zrobię.
-Składasz bardzo poważne obietnice, osobie której tak na dobrą sprawe nie znasz.
-Nie znam? A ja mam wręcz odwrotne odczucie... mam wrażenie jakbym znał Cie od dawna.. tylko, że gdzieś mi ucieklaś i dopiero teraz pozwoliłaś się odnaleść.

wtorek, 28 października 2014

Idźmy dalej :-D(3)

Pamiętała tylko urywki i przeblyski snu, ale została w niej dziwna mieszanka szczęścia i strachu. Nie wiedziała co o tym myśleć.
   "Jesteś jak ogień...
     Jesteś jak deszcz....
     Dlatego kocham Cie..."
Przy tych słowach sprzatala dom. Ścierała kurze, ustawiała książki, składała ubrania. Dziś porzadki sprawiały jej wielką frajde. Cieszyła się, cieszyła się sama nie wiedząc z czego. To bylo dziwne, ale wypełniało ją szczęście. Szczęście pochodzace z niewiadomego źródła. Nie potrafiła tego opisać. Znowu tańczyła... znowu szczerze sama do siebie się usmiechala, ale nie miała pojecia czemu. Sprzatanie calego domu przyniosło jej jeszcze więcej energii. Tą pozytywna energie postanowiła wykorzystac jeżdżąc na rowerze. Wróciła do swojego pokoju. Długie włosy związała w wysoka kitkę, włożyła błękitną koszulkę i czarne rurki i do tego wygodne buty. Chwycila swoja torebkę, odtwarzacz i niebieskie słuchawki. Przezucila torbe przez ramię wsiadla na rower i ruszyła przed siebie. Jechala ścieżka rowerową uśmiechając się sama nie wiedząc do kogo. Jechała i jechała. Zachaczyla o ciastkarnię i kupiła czekoladową muffinę. W koncu chciała coś zjeść nie zmuszajac sie do tego. To byla dla niej czysta przyjemność. Rozkoszowala sie smakiem delikatnego ciasta i słodkością płynnej konfitury wisniowej rozlewajacej się ze środka. Po tej przyjemność ruszyła dalej. Nie zwracała uwagi na to gdzie jedzie.  Jej nogi same ja niosly... Wylądowała nad rzeką. Ich miasteczko było małe, ale urokliwe. Rzeka, a właściwie rzeczka była piekna.  Władze są bardzo rozsądne i potrafią połączyć nature z nowoczesnością nie niszcząc w ten sposób nic, a dodajac uroków miasteczku. Jechała ścieżka oglądając zakochane pary siedzące na ławkach, które wspólnie podziwiały piekne widoki i w tym momencie jej dobry humor prysł. Chciała... sama nie wiedziała czego chciała..  jazda nie była już przyjemnościa. Jej diametralna zmiana humoru byla zaskoczeniem również dla niej samej.. takie wachania nastrojow zazwyczaj się jej nie zdarzają.  Było już późno...zaczynało się sciemniać, ale ona nie chciała wracać do domu... poczula, ze musi znaleść sie w parku. Zabezpieczyła rower i powoli wkroczyła do swojej idlli. Szła jak zwykle ścieżką. Jej nogi same ją prowadziły. Nie myślała o niczym..  była w dziwnym odrętwieniu i letargu... szła powoli...wsluchujac się w rytm melodii. Zribiła jedno okrążenie wokół parku nie zauważając kompletnie nic... Robiąc drugie stwierdziła, że chce usiąść.. tam gdzie zawsze. Na jej ławce. Wiedziała, że gdy będzie blisko zobaczy jak zwykle pustą ławkę. Ławkę specjalnie zarezerwowana dla niej...im bardziej sie do niej zbliżała była coraz bardzo pewna, ze dziś jej ławka nie jest zarezerwowana tylko dla niej... nie tym razem...