środa, 31 grudnia 2014

no nie wierze (8)

No nie wierze... A to cwaniak. I jaki słodki. Hm... Skoro już i ja mam jego numer to wypadałoby go zapisać.
"Dobranoc:-*"
"Czym zasłużyłam na buziaka? O.o"
"Tym swoim rumieńcem;-P"
"Wiem, że znowu się rumienisz ;-D"
"Dobranoc!"
"Dobranoc raz jeszcze ślicznotko:-*"
Ale on ma tupet. Co nie zmienia faktu, że ostatnia myślą przed zaśnięciem były jego zielone oczy.
-Cześć tato.
-Cześć słonko. Widzę, że powoli zaczynasz odżywać. Przy tym chłopcu znowu odzyskujesz swoje cięte odzywki.
-Tato...
-Taka prawda kochanie. Ale proszę Cię uważaj.
-Dobrze tato. Brakuje mi Ciebie. Dlaczego to Ty musiałeś odejść, a nie mama?
-Córeczko nie mów tak.
-Ale to jest prawda tato.  Z mamą nigdy się nie dogadywałam tak jak z Tobą.
-Wiem, ale to nie oznacz, że mama Cię nie kocha.
-Czasami mam wrażenie, że wolałaby nie mieć córki.
-To...- słowa taty nagle się urwały. Wszędzie rozbłysło zielone światło. Zewsząd otaczał mnie szafir... Do moich uszu doszedł krzyk... To... To krzyk taty. To on tak krzyczy. Przed oczami pokazał mi się jego samochód. Widzę jego gwałtowny ruch kierownicą kiedy omija jadący z naprzeciwka samochód. To przez niego.... To przez tego kierowcę... Czuje to przerażenie...
-Nie....- kolejny raz budzę się z krzykiem na ustach... Spokojny sen, w ktorym spędzam czas z tatą zamienia się w koszmar. Jeszcze raz od nowa przezywam jego wypadek. Ktora raz jest tym razem godzina? Hm. . 7... No to już chyba nie ma sensu się kłaść. Włączam odtwarzacz Bracia "Nad przepaścią" ustawiam głośność tak by było słychać w łazience. Mamy i tak znowu nie ma w domu. Zmywam siebie koszmar nocy i zastanawiam nad słowami taty. Tak ma rację. Przy Mateuszu znowu staję się dawną sobą. Tą, która nie zamykała się na świat, ale spędzała czas ze znajomymi, wtedy jeszcze ich miałam. Mateusz... I te jego oczy... Włożyłam luźną koszulkę i dres usiadłam na swoim wielkim parapecie wzięłam ołówek i swój zeszyt i zaczęłam szkicować.... Spod mojej dłoni wychodziła kreska za kreską... Zaczęły się układać w zarys twarzy. Często rysowałam tatę. Pełno tych bardziej udanych rysunków wisi na ścianach w moim pokoju. Jedne przyklejone taśmą, inne oprawione w ramki tak jak zdjęcia, ale nie dziś.... Mateusz... To jego twarz naszkicowałam... Cała była w ołówku, ale czegoś mi tu brakowało. Chwyciłam zieloną kredkę i nadałam ten kolor jego oczom. Tak teraz byłam zadowolona z efektu końcowego. Tatę nie trudno mi było rysować mi z pamięci, ale nie myślałam, że tak łatwo pojdzie mi z jego twarzą. Słońce wspięło się już dosyć wysoko... Hm nic dziwnego już prawie 12, przynajmniej taką godzinę wskazywał zegarek stojący na moim biurku. Chyba najwyższa pora coś zjeść. Odłożyłam zeszyt i ołówek, zwloklam się z mojego ulubionego miejsca i poczlapalam do kuchni. Hm... Dziś... Chwyciłam jabłko, zrobiłam dwie kanapki i sok pomarańczowy i wróciłam do swojego pokoju. Dopiero wtedy zerknęłam na telefon... Rany 3 wiadomości w tym dwie od jednego nadawcy i jedna od mamy. "Będę jutro wieczorem" hah... Dobrze, że mnie o tym poinformowała... I dwie od Mateusz. Poczułam jak się czerwienie. To nie fair, że nawet kiedy nie ma go obok tak na mnie działa. "Dzień dobry 😊", a godzinę później napisał "Mam nadzieję, że na trochę zajmę Twoją ławkę? A może mi potowarzyszysz?"
Chyba, rzeczywiście mu się spodobałam. Ta myśl była wręcz niewiarygodna. Włożyłam kwiatową sukienkę swoje ulubione botki, przeczesałam włosy chwyciłam torebkę i ruszyłam w kierunku drzwi. Przekręciłam klucz, włożyłam słuchawki i szłam w kierunku parku.
Bylam już prawie przy ławce, a jego tam nie bylo. Poczułam przepływający przeze mnie smutek. Usiadłam i wyjęłam zeszyt. Znowu zaczęłam szkicować. Na mojej kartce nagle wylądowała mała herbaciana róża. Podniosłam głowę i utonęłam w szafirowych oczach.
-No cześć.
-Cześć.
-Miałem dość bezczynnego siedzenia i czekania i wybrałem się do sklepu. Masz ochotę na sok.
-Tak, dziękuję. Ale widzę, że. O kwiaciarnię też zahaczyłeś.
-No cóż nie da się ukryć. Podoba Ci się?
-Och.. Tak. Jest śliczna i przede wszystkim nie czerwona.
-Pomyślałem, że czerwony jest oklepany.
-I tu muszę się z Tobą zgodzić w 100%.
-Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek się tego doczekam.
-A widzisz ja też potrafię zaskoczyć.
-W to nie wątpię.- Nie pamiętam kiedy ostatnio mi się z kimś tak dobrze rozmawialo. A przede wszystkim tak łatwo i bez najmniejszego skrępowania. Czułam się tak swobodnie. Poprostu sobą.
-Co szkicujesz?
-Nie wiem jeszcze... Chyba znowu jakąś twarz.
-Jakąś? A nie konkretną?
-Sama nie wiem.
-A ja chyba wiem...
-Tak?
-Tak... Te rysy przypominają mi twarz, którą codziennie rano widzę w lustrze.
-Masz chyba zbyt duże wyobrażenia o sobie.
-No cóż nie wydaje mi się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz